Parodia w prawie autorskim. Kazus „Dzikiego dobroczyńcy”

W 2015 r. polski ustawodawca postanowił wprowadzić do rodzimego porządku prawnego wyjątek od ochrony utworu poprzez dodanie do ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (dalej: ustawa) art. 291. Przepis ten stanowi:

Wolno korzystać z utworów na potrzeby parodii, pastiszu lub karykatury, w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości.

Spróbujmy podjąć się zdefiniowania pojęcia „parodii” którym posługuje się ustawodawca. Otóż za popularnym www.sjp.pl parodia to (1) wypowiedź, scena lub przedstawienie będące ośmieszającym naśladownictwem jakiegoś dzieła, osoby lub zachowań albo (2) coś, co jest nieudolnym naśladowaniem czegoś, coś, co daje niezamierzone efekty komiczne, ośmieszające autora. Należy więc uznać, że cechą parodii jest nie tylko posłużenie się cudzym utworem, ale również jego modyfikacja.

A teraz przejdźmy do sprawy „Dzikiego dobroczyńcy” którą zajmował się aż Trybunał Sprawiedliwości UE na wniosek Sądu Apelacyjnego w Brukseli.

Problem był następujący. Pewien flamandzki polityk wykorzystał w rozdawanych przez siebie kalendarzach przeróbkę rysunku wykonanego w 1961 r. przez W. Vandersteena zatytułowanego „Dziki dobroczyńca”. Rysunek zamieszczony przez szacownego belgijskiego polityka ukazywał postać burmistrza miasta Gandawa hojnie obdzielającego pieniędzmi osoby przyodziane w burki. Polityk nawiązywał w ten sposób do krytykowanego przez siebie rozdawnictwa publicznych pieniędzy na zasiłki dla muzułmańskich imigrantów.

Poniżej porównanie obu obrazków.

Źródło: http://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=CELEX%3A62013CC0201

 

No i się zaczęło. Spadkobiercy twórcy pierwotnego utworu pozwali nieszczęsnego flamandzkiego polityka zarzucając, że parodia powinna wykazywać się większą oryginalnością oraz wskazując, że sporny rysunek niósł dyskryminujący (a jakże!) przekaz.

Z orzeczenia Trybunału dowiadujemy się, iż cechami charakterystycznymi parodii jest po pierwsze to, że nawiązuje ona do istniejącego utworu, jednocześnie wykazując w porównaniu z nim uchwytne różnice, a po drugie to, że stanowi wypowiedź humorystyczną lub żartobliwą.

Trybunał ponadto uznał, że parodia nie może naruszać równowagi między interesami i prawami osób uprawnionych z tytułu praw autorskich a swobodą wypowiedzi użytkownika, eksploatującego utwory dla celów parodii. Trybunał Sprawiedliwości w odniesieniu do rozstrzyganej sprawy eksponował w szczególności możliwość naruszenia zasady niedyskryminacji ze względu na rasę, kolor skóry lub pochodzenie etniczne.

Tym samym więc Trybunał doszedł do wniosku, że podmioty praw do parodiowanego utworu mają słuszny interes w tym, aby ich utwór nie był kojarzony z określonym przekazem.

Z przytoczonego orzeczenia jasno wynika możliwość wkroczenia w prawa autorskie twórcy (albo innych osób uprawnionych z tytułu praw autorskich) i wykorzystanie jego utworu na potrzeby parodii. Trybunał również dość jasno zdefiniował czym jest w rozumieniu prawa unijnego parodia. Ciekawe (oraz wywołujące pewne wątpliwości w nauce prawa) jest stanowisko dotyczące konieczności zachowania granicy wykorzystania utworu w celu parodii. W mojej ocenie pogląd ten znajduje uzasadnienie w tzw. prawie do rzetelnego wykorzystania utworu (art. 16 pkt. 5 ustawy) przejawiającego się w możliwości zakazania takiego wykorzystania dzieła, które wprowadza w błąd co do charakteru i podstawowych kryteriów wartości, przyjętych w dziele (J. Barta, R. Markiewicz, Prawo autorskie, wyd. 4, Warszawa 2016, s. 145).

Dziki dobroczyńca mógł więc zdaniem TSUE zbyt śmiało wkroczyć w prawa autorskie przysługujące spadkobiercom W. Vandersteena. O tym, czy w przypadku tej konkretnej parodii tak było w istocie zdecydować ma sąd w Brukseli.

Michał Białkowski

Bądź pierwszym, który skomentuje

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *